BiletyDoFilharmonii.pl

Aktualności

JERZY MAKSYMIUK W OPERZE, CZYLI „DROGA DO SUPRAŚLA JEST JAK PARTYTURA”

Widownia pełna ludzi. Na spotkanie z Mistrzem przybyło kilkaset osób. Jest też Prezydent Miasta Tadeusz Truskolaski. To on jako pierwszy podchodzi do mikrofonu

- Dziękuję Maestro, że zawsze tak ciepło wypowiadał się Pan o naszym mieście.

 

Gasną światła, rozpoczyna się film Andrzeja Brańskiego „Jerzy Maksymiuk”. Znany dyrygent, pianista i kompozytor oprowadza gości ze Szkocji po Bojarach. Są to przyjaciele Jerzego Maksymiuka, którzy przyjechali zobaczyć miasto, w którym się wychował, dom w którym mieszkał, szkołę, gdzie uczył się matematyki. Towarzyszy im kamera.

Następnie jesteśmy w warszawskim domu kompozytora. W szafie mnóstwo partytur. Na półkach zdobyte nagrody i honorowe statuetki.

- Ale najważniejszą nagrodą jest ta – mówi Maestro i pokazuje ozdobny dyplom: Rada Miejska Białegostoku przyznaje mi tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Zawsze podkreślam, ze jestem stąd. Że jestem z Bojar. A wiecie, którą ulicę lubię najbardziej? Tę drogę z Białegostoku do Supraśla. Zawsze gdy jestem w Białymstoku, idę na Bojary i zawsze jadę do Supraśla. Kiedyś odwiedzałem Wiktora Wołkowa. Teraz wpadam choć popatrzeć. Włóczyłem się po całym świecie jak Cygan, widziałem rozmaite parki, piękny jest ten w Los Angeles, piękne są warszawskie Łazienki, ale ja najbardziej zachwycam się drogą do Supraśla. Wiecie, dlaczego jest tak piękna? Bo to my chcemy, aby taka była. Decyduje o tym nasza wyobraźnia. Ja najbardziej lubię patrzeć na tę drogę we wrześniu, gdy świeci słońce i wydobywa z drzew te wszystkie niezwykłe kolory.

Końcowe napisy. To już? Film miał trwać 45 minut. Tak szybko minął ten czas. Widownia bije brawo. Maestro z żoną Ewą wchodzą na scenę. Padają pytania. O natchnienie, o to czy trudno jest komponować?

 

- Swoje pierwsze utwory skomponowałem jeszcze dla Radia Białystok – odpowiada Jerzy Maksymiuk – A natchnienie? Podobno Strawiński strasznie cierpiał przy komponowaniu. Przychodził do pracy o 8.00 wychodził o 16.00. Osiem godzin dziennie spędzał nad partyturą. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy to natchnienie przyjdzie. Kiedyś miałem zatarg z pewnym tubistą. Staram się być na co dzień człowiekiem uprzejmym, ale tym razem nie wyszło. Czułem się z tym nie najlepiej, więc skomponowałem utwór na tubę. Ale czasem nie trzeba aż tak mocnych wrażeń, czasem wystarczy zobaczyć drzewo lub staruszkę i zachwycić się, i odnaleźć pierwsze takty. Pisanie, komponowanie to jest magiczna rzecz. Żeby dyrygować trzeba być zdolnym, ale żeby komponować trzeba być genialnym. Czasami żałuję, ze tak dużo dyrygowałem, a tak mało komponowałem. Sporo czasu kiedyś grałem na fortepianie. Ćwiczyłem po 14 godzin dziennie. Całymi latami. Dzień w dzień. Pan Prezydent Miasta ma piękne ręce do grania. Patrzyłem dziś na nie z zazdrością, gdyż jedliśmy razem obiad. I też chciałem mu podziękować, bo Białystok wypiękniał. Kocham Białystok.

Ostatnio polubiłem francuskiego kompozytora nazwiskiem Poulenc.  Jego muzyka nie niesie może ze sobą wielkich treści i nie ma tego koturnu wielkich klasyków, określiłbym ją zatem jako popularną. Graliśmy go ostatnio i byliśmy szczęśliwi. Chętnie Wam kiedyś to zadyryguję w Białymstoku. Następnym razem przyjadę w czerwcu. Może właśnie wtedy?

Dziękuję reżyserowi za ten film. Jak sami Państwo widzą, mam problemy ze złożeniem kilku zdań. A jemu się udało. Pokazał to wszystko, co w moim życiu najważniejsze i co chciałem Państwu powiedzieć. Naprawdę żałuję, że tak mało komponowałem. Bo piszę bardzo szybko i w trzy godziny potrafię stworzyć utwór na całą orkiestrę. Żebym jeszcze tylko wiedział, jakich nut mam użyć.

Widownia bije brawo. Ludzie wstają z miejsc. We foyer czeka skromny poczęstunek. Kapuśniak, który należy do jednej z trzech najbardziej ulubionych potraw Mistrza. Jakie są dwie pozostałe? To tajemnica. Może poznamy ją podczas spotkania i koncertu w czerwcu przyszłego roku?

 

Tak to wtorkowe (22.10) spotkanie z Maestro Jerzym Maksymiukiem widział Wojciech Koronkiewicz. A tak fotograf Michał Heller/OiFP:

Źródło