Dawniej o ubiór aktorów występujących na scenie operowej i teatralnej dbali malarze lub krawcy. W XIX wieku okazało się, że kostium odgrywa bardzo ważną rolę w indywidualizowaniu postaci, dlatego niezwykle istotne było, aby widzowie właściwie go odbierali i żeby wpisywał się w ramy spektaklu. Tym sposobem ukształtował się zawód kostiumera. Jego zadanie to dokładna analiza postaci pod wieloma aspektami np. okoliczności w jakich żyje bohater, a co za tym idzie zaprojektowanie adekwatnej i funkcjonalnej kreacji. Jeśli praca kostiumografa jest dobrze wykonana, poznajemy bohatera zanim do nas przemówi. O procesie kreowania postaci za pomocą ubioru z Barbarą Rożko – szefową garderoby Opery i Filharmonii Podlaskiej rozmawia Andżelika Głowacka z portalu ISSUE 27.
Jak wygląda proces pracy nad kostiumem, gdy pojawia się pomysł na konkretny spektakl?
Proces ma swój początek od momentu, gdy dyrekcja podejmuje decyzję, jakie przedstawienie będzie wystawiane. Zaczynają się poszukiwania reżysera, muzyki, scenografa i kostiumografa. Ten ostatni robi projekty na podstawie swojej wizji, którą ustala z reżyserem. Kolejnym krokiem jest szycie. Kostiumograf musi określić z jakich tkanin chce mieć wykonane stroje, później tę wizję przedstawia naszej jednostce, co musi być zatwierdzone.
Jak bardzo jest Pani wtajemniczana w wizję spektaklu?
Od momentu, kiedy są gotowe projekty kostiumów. W operze mamy sekcję garderobianych, ale też pracownię krawiecką, w której nieraz powstawały stroje do przedstawienia. Kostiumów zawsze jest dużo, mamy wiele solistów oraz liczny chór. Nasze spektakle są zawsze ogromnymi przedsięwzięciami. Przykładowo do „Doktora Żywago” będzie wykorzystane około 600 kostiumów. Bardzo ważne jest, to aby kreacje były wiarygodne. Kostiumolog powinien znać historię mody. Jednak dużo też zależy od wizji reżysera. Na przykład w „Strasznym Dworze”, który jest grany w Warszawie są zupełnie inne kostiumy, niż w Białymstoku, mimo że opera opowiada dokładnie o tym samym. Konieczna jest świetna współpraca całego zespołu. Najważniejszym wydarzeniem jest premiera. Wtedy pracujemy dniami i nocami, aby osiągnąć jak najlepszy efekt.
Ile czasu mija od podjęcia decyzji, co będzie wystawiane, do momentu pierwszych prób kostiumowych?
Nie jestem w stanie tego określić. Z góry wiadomo kiedy jest premiera, więc po otrzymaniu projektów pracujemy na tyle szybko, na ile jesteśmy w stanie. Zakupujemy materiały i zdejmujemy pierwsze miary z solistów. Później zajmujemy się szyciem lub przekazujemy, to zadanie zewnętrznym pracowniom. Kolejny etap, to druga miara. Niektóre kostiumy są bardzo pracochłonne, więc wymagają wielu przymiarek.
Czy kostiumy są funkcjonalne?
Aktorzy zaczynają próby z reżyserem, gdy nie są jeszcze ubrani w kostiumy, w których będą docelowo. Zdarza się, więc że trzeba jakąś scenę zmodyfikować tylko dlatego, że na przykład w danym kostiumie nie ma możliwości szybkiego przebrania się w inny. Mamy na scenie wiele szybkich przebiórek. W kilkadziesiąt sekund musimy całkowicie rozebrać aktora i ubrać na nowo. Najtrudniejszym przedstawieniem jest „Upiór w operze”. Co do funkcjonalności, to bym dyskutowała. W operze kostium ma przede wszystkim wyglądać. Artyści muszą przyzwyczaić się do danego stroju. Niektóre są bardzo ciężkie, obszerne, przestrzenne. Trzeba nauczyć się w nich poruszać.
Czy spotkała się Pani kiedykolwiek z tym, że aktor uznał, że nie wystąpi w danym kostiumie?
Nie ma takiej opcji. Podczas pierwszych przymiarek, aktorzy już wiedzą, co robią na scenie w danym momencie i potrafią stwierdzić czy dadzą z tym radę, po nałożeniu stroju. Jeśli nie, trzeba będzie zmodyfikować scenę, bądź kostium. U nas pracują profesjonaliści, więc dla nich ubiór jest tylko ubiorem. Ale z reguły stroje są tak szyte, aby zadowolić aktorów, szczególnie solistów.
Kostiumy w teatrze i operze - rozmowa A. Głowackiej w Issue 27
Fot. Monika Kalicka/Radio Białystok